sobota, 2 kwietnia 2011

Nieżyd dosa...

Noc blisko. Katar znowu na sile wzbierał...
Spojrzała tęsknie na pudełko PO chusteczkach do nosa. Znowu będzie trzeba substytutów w rolce poszukać w łazience. Z nadzieją wstała opatulając się szczelnie grubym swetrem i poczłapała do łazienki, pociągając nosem i mamrocząc gęgającym głosem jakieś nezrozumiałe dla nikogo pomsty.
Pomsty nabierały na sile w chwilach, gdy na jej drodze znajdowały się porzucone przez kota piskające myszy lub pozostawione przez pierworodnego kolcki Lego. Pod drzwiami łazienki zaklęła siarczyście - przypomniała sobie o zapasowej gigantycznej rolce ręczników papierowych w kuchennej szafce. Ściskając kurczowo sweter poszurała nogami spowrotem.
Rozmyślania okołochusteczkowe przerwał głos pierworodnego: mama mi sie chce kąpać!! Rada nie rada, poszła do łazienki ponownie, pomstując tym razem tylko w myślach, bo przeciez przykład młodzieży trzeba dawać stosowny.
Przygotowując kąpiel tęsknie zerkała do pokoju, gdzie czekało na nią okno na świat - komputer z dostępem do pożerającego czas portalu społecznościowego. Miała chęć zakląć na parszywy los, uniemożliwiający jej nieustanne korzystanie z tegoż dobrodziejstwa cywilizacji, ale powstrzymała się - wszak starała sie odzwyczaić od słów niecenzuralnych.
Młody wskoczył w pianę, na szczęście nie tak gwałtownie, by spowodować kolejną chęć na potok pomst gwałtownych, więc można było wykorzystać chwilę błogiego spokoju. Poczłapała do pokoju, by zamruczeć złowrogo i wrócić do kuchni po substytut chusteczek. Świadoma bólu, jaki na biednym zakatarzonym nosie powodują ręczniki papierowe wróciła do łazienki, zastanawiając się, czemu wszystko jest tak daleko od pokoju, wzięła z półki krem do skóry atopowej, który - miała nadzieję, że szybko - zniweluje zaczerwienienie otartego kichającego nosa...
Siedząc przed niewielkim okienkiem swojego komputera i klikając zawzięcie na farmie zastanawiała się, kto wyrzuca obornik z tych milionów obór i stajni wirtualnych... Zapomniała przez chwilę o chlewikach dla świń, które przecież zwiększały liczbę potrzebnych wideł...
Rozmyslania mało ambitne przerwało narzekanie: mama, zimna woooodaaaaa... Mało entuzjastycznie wstała z krzesła i ruszyła w stronę łazienki, zastanawiajac się, który to juz raz w ciągu ostatniego kwadransa tam idzie. Podała ręcznik w myszki miki synowi i poszła do kuchni świadoma, że za chwilę usłyszy: mama, mlećko...

1 komentarz:

  1. Aaaaaa! Ja też mam nieżyd dosa i mam ochodę fszysdkich zagryźdź ;)

    OdpowiedzUsuń